Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze
„Nie
żyjemy w takich czasach, by można było wierzyć każdemu, ale takim tylko,
których życie zgadza się z nauką i przykładem Chrystusa” – pisała prawie 500
lat temu św. Teresa z Avila. Dobrze wiedziała, że apostolstwo dobrego przykładu
jest naszym obowiązkiem, bo tylko czyny, które rodzą się z modlitwy, mają
wystarczająco dużo siły, by pociągnąć do źródła spragnionych pielgrzymów i dać
im wytchnienie w objęciach Matki Kościoła.
Kiedy
Chrystus wybierał Piotra na pierwszego Papieża, wiedział, że ma przed sobą
słabego człowieka, który zawsze będzie Go potrzebował. Jest on opoką Kościoła,
którego bramy piekielne nie przemogą. Słabość ludzkiej natury jest jedną z tych
rzeczy, które tu na ziemi, nigdy się nie zmieniają. „Będziecie jak Bóg” – echo
tych słów niesie się przez wszystkie pokolenia, tworząc w umysłach poglądy i
opinie, które chcą sobie przywłaszczyć boską siłę. Jednak drogi Boże nie są
naszymi drogami, a Jego zamysły naszymi myślami. Chrystus nie postawił na czele
Kościoła elokwentnego lidera. Wybrał zwykłego człowieka, który się Go zaparł, a
potem tego żałował. Wybrał tego, który wstydził się wiary, by potem umierając
za nią dodawać odwagi młodemu Kościołowi.
Gdy
Jezus Chrystus wkracza w ludzkie życie, zmienia wszystko. Prostego mieszkańca
Galilei uczynił rybakiem ludzi, butnego Pawła – apostołem narodów, a dla Marii
Magdaleny miał przebaczenie, bo przyniosła naczynie pełne drogocennego olejku,
czyli miłości. I właśnie ta miłość jest Jego „słabym punktem”. Człowiek
uznający swoją nędzę i słabość wzrusza Go dogłębnie. Pan Jezus chce mu być
potrzebny. Zapłacił za nas wysoką cenę. Kiedy umierał, nikomu nie pozwolił się
pocieszyć. Co więcej, sam będąc ukrzyżowanym, dobremu łotrowi wyjednał raj. Tam,
gdzie dla faryzeuszy i uczonych w piśmie wszystko się skończyło, dla Kościoła
było początkiem wolności. Jak jutrzenka podnosi się z ciemności, by obwieścić
światu panowanie nowego dnia, tak poranek Zmartwychwstania pieczętuje prawo
własności jakie Stwórca posiada nad stworzeniem.
Bóg
upomniał się o Ojcowski przywilej oddania życia za swoje dzieci. Cierpiał z
nimi i dla nich, by móc je przytulić po długiej rozłące. A one ujęte tą
miłością, nawet wśród życiowych burz, nie wahają się płynąć dalej, bo wiedzą,
że mają Ojca, który ich zna, przed którym niczego nie muszą udawać i śmiało
rzucają się w Jego opiekuńcze ramiona wołając „wszystko mi przebaczaj i zawsze
mi przebaczaj”. Wiedzą, że łódź w której płyną, nazywa się Kościół, a jej
błękitne żagle oznaczają czułą troskę Niepokalanej, Oblubienicy Ducha Świętego.
I nawet jeżeli sztormy na horyzoncie budzą przerażenie wśród niektórych
członków załogi, Serca Jezusa i Maryi czekają, by wlewać w głębię oddanych sobie
dusz ten niewymowny spokój, który szepce: wiara, nadzieja i miłość.
W Niepokalanej Współrycerz