CZEŚĆ NIEPOKALANEJ!
Drodzy Rycerze,
„Nie
ma się czego obawiać, (…) ale należy wielbić Boga, który nas prowadzi
drogą, którą sam szedł ” — odparła św. Teresa od Jezusa do skarżących
się na swoją niedolę. Ciągle nas dziwi, że nie jesteśmy tacy, jacy
chcielibyśmy być, a sprawy nie biegną po torach naszych myśli, znienacka
stawiając wyzwania. W takich chwilach święci parzyli w niebo wołając:
„Trzymaj mnie, bo jak mnie puścisz, to upadnę tak nisko, jak to jest
tylko możliwe”. Tropiąc ich ślady, możemy pokiwać głowami, przyznając za
św. Maksymilianem, że sami z siebie do niczego dobrego nie jesteśmy
zdolni, ale potrafimy wszystko zepsuć swoją nieroztropnością,
przypadkowo wyrwanym potokiem słów lub gestem, którego nie mieliśmy
odwagi wykonać. Tyle razy przerażają nas życiowe trudy, bo uwierają za
małe buty, w których trzeba pomieścić całą duchową nieporadność. Jednak
na tym szlaku nie zostajemy sami z naszymi bąblami i otarciami. Jest
ktoś, kto nam je opatrzy i doda odwagi. To nasza towarzyszka podróży —
Niepokalana. Jednak, by „trzymać się razem”, trzeba umieć ze sobą
rozmawiać, a ten język nie wymaga wielu słów, nie ma skomplikowanej
gramatyki, mieści się w dłoni i sięga w głąb serca. Jak się nazywa?
Różaniec — nasza mowa ojczysta, do której dźwięków nachyla się Ucieczka
grzeszników, bo jak mówią święci, modlitwa zawsze odnosi skutek, a niebo
nie jest przecież tak daleko od ziemi. Więc dlaczego przeraża nas, że
nie da się nieść krzyża bez zasłabnięcia? — zapyta św. Teresa od
Dzieciątka Jezus i przypomni nam, że Zbawiciel w drodze na Kalwarię
upadł trzy razy, a my mamy być do niego niepodobni? A jeśli trzeba to
upadniemy i sto razy, by Mu udowodnić naszą miłość przez to, że
powstaniemy silniejsi niż przed upadkiem. Bóg nie nakazuje niemożliwości
— zauważa św. Franciszek Salezy — ale dając rozkaz żąda, abyśmy czynili
to, na co pozwalają nasze siły, a prosili o to co je przewyższa.
Ściskając
w dłoni różaniec, śmiało można rzec do Sprawiedliwości: „nie ścigaj już
mnie, bo Miłosierdzie Boże jest ze mną”. Właśnie takie słowa budzą w
sercach niepozorne paciorki, które przesuwają się wraz z chwilami w
naszym życiu, po to, by przypominać, że droga się jeszcze nie skończyła,
ale trzeba szukać w niej pokory, prowadzącej do miłości. Zdobyć
ubóstwo, które daje czystość, by móc szukać Chrystusa. Przez skruchę i
żal umartwić zmysły i rozum. Cierpliwie upadać i podnosić się, by kochać
Boga i dla Boga, a przez to nawracać siebie i innych. Codziennie dawać
Mu święte pragnienia w żarliwości o Jego chwałę, by potem razem z
Niepokalaną być wziętym do nieba i przez wieczność dziękować za Nią wraz
z aniołami i świętymi.
Pobożni
autorzy podkreślają, że w tym świecie Maryja chciała być ukryta, jako
miejsce znane tylko Bogu, jednak pozwala się znaleźć w różańcowych
łańcuszkach, które, niczym drabinę spuszcza z nieba. Bo niebo chce być
oblegane i zdobywane, a jego Królowa czeka na ewangelicznych
gwałtowników, wypróbowanych w wierności, dla których przygotowany jest
Dom Boży, czyli Ona sama… W Fatimie zostawiła mapę do swojego Serca,
gdzie wyraźnie nakreśliła szlak słowami: „Odmawiajcie codziennie
Różaniec” i nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć: „ Zgubiłem się, bo
nie umiałem znaleźć drogi”. Ufajmy!
w Niepokalanej Współrycerz