Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze!
„Bronią Kościoła jest cierpliwość, miłość i modlitwa” (św.
Maksymilian). Noszony w kieszeniach różaniec dyskretnie przypomina, jaki
oręż sprawdza się najlepiej w walce o zbawienie dusz. Trzymane w
palcach maleńkie kulki niosą myśli do tajemnic, które strzegą naszego
ostatecznego zwycięstwa. Przeplatana droga radości, boleści i chwały
wychodzi z Krzyża świętego, który Bóg uczynił kluczem do Swojego
Królestwa. Jednak, tak jak w wysokich górach trzeba trzymać się
łańcuchów by nie spaść, tak w duchowej wędrówce na niebieskie szczyty
Niepokalana „rzuca” nam linę-różaniec, byśmy nie osunęli się w
zwątpienie i rozpacz.
Już
na samym początku „różańcowego szlaku” Maryja pozwala nam przysłuchiwać
się, jak szepcze Archaniołowi Gabrielowi zgodę na zbawienie świata,
której wyczekiwano z nadzieją od pamiętnych słów w raju: „Położę
nieprzyjaźń pomiędzy tobą a Niewiastą”. Potem za słowem ruszają czyny.
Niepokalana jest gotowa, „jak wojsko uszykowane do boju”, dlatego
śpieszy do św. Elżbiety, by w nieustannej służbie bliźniemu, jakiej się
oddawała, pokazać drogę doskonałej miłości.
Tajemnica
betlejemskiej nocy jeszcze bardziej razi swym ubóstwem. Jednak Maryja
okrywa ją troską o „ubogich w duchu”. Ona zna ścieżkę do serca Boga i
„organizuje nam tę ucieczkę” z osaczonego egoizmem świata. Dlatego
posłusznie poddaje się prawu świątyni i ofiaruje tam swój najcenniejszy
skarb, swoje „Wszystko” – Pana Jezusa. Jednak, aby Go mieć, trzeba
najpierw Go znaleźć, i tu znowu Niepokalana wyciąga pomocną dłoń. Jej
serce jest czułe na głos wołających i śpieszy, by dać im nadzieję. Tę
samą, którą tak trudno dostrzec w ogrodzie oliwnym, gdzie Bóg zostawia
Swój majestat i wchodzi w najciemniejszą noc, jaką widziała ziemia, aby
ratować człowieka. „O szalona Miłości”, powiedzą święci, jakże Cię
dogonić? W boleściach zmysłów jesteś pierwsza, ale to dla Ciebie za
mało. Żądasz cierni dla rozumu i serca, bo przybliżają Cię do
krzyża-największej tajemnicy świata, którą Maryja odsłania wytrwale
proszącym. Wiara i nawrócenie hojnie sypią się z Jej rąk i kiełkują w
ludzkich sercach pragnieniem, by „zostać w Jeruzalem”. To znaczy zostać
przy Niej, bo Tylko Ona gwarantuje bezpieczeństwo na tym ostatnim moście
dzielącym nas od wieczności, jakim jest śmierć.
Szelest
kulek różańca jest tylko echem triumfu Niepokalanej, jaki nieustannie
towarzyszy Jej w niebie. Triumfu, do którego zaprasza tych, co ufnie
stanęli przy Niej w Betlejem i na Kalwarii, by potem towarzyszyć Jej w
poranku zmartwychwstania.
Różaniec
ma moc oderwania nas od „przemijających mamideł, które świat szczęściem
nazywa” (św. Maksymilian), bo prowadzi do źródeł prawdy i miłosierdzia,
które Bóg umieścił w sercu Maryi. A „biedni, spracowani, uginający się
pod brzemieniem trosk, kłopotów i krzyżów czują coraz jaśniej i
wyraźniej, że nie są sierotami, że mają Matkę, która zna ich bóle,
współczuje, cieszy i wspomaga. Czują, że jeszcze trochę cierpienia, a
nastąpi nagroda, nagroda wieczna, nieskończona, że nawet warto tu
pocierpieć, w tym króciutkim życiu, by zmazać popełnione winy i dać
dowód swej miłości Bogu” (św. Maksymilian).