CZEŚĆ NIEPOKALANEJ!
Drodzy Rycerze!
W kilka tygodni po narodzeniu Pana Jezusa, Matka Najświętsza wraz z Nim i ze św. Józefem pojawiają się w świątyni w Jerozolimie celem oczyszczenia i złożenia ofiary. Właśnie wówczas przybywa do świątyni starzec Symeon, który otrzymał od Ducha Świętego obietnicę, że nie umrze dopóki nie ujrzy Zbawiciela. Gdy wypełnia się ta obietnica, Symeon w proroczych słowach nazywa Boskie Dziecię: „Światłością na oświecenie pogan”. Symeon rozpoznaje w Nim Światło, które rozjaśnia mroki pogaństwa, oświeca umysł w ciemnościach błędów i fałszu, zagrzewa serce do walki o triumf Słowa Wcielonego.
Właśnie tej Światłości poszukiwał błogosławiony Henryk Suzo. Wiele razy ofiarował się Jej, gotów cierpieć wszelkiego rodzaju udręki, byleby tylko mieć Jej względy i dotrzeć do miejsca gdzie przebywa. Kiedy po takich deklaracjach został brutalnie pobity, popadł w czarną melancholię zapominając o swoim postanowieniu trwania w nieustannej gotowości do ponoszenia ofiary. Zaczął płakać i zastanawiać się dlaczego Bóg tak go dotyka. Z myślami pełnymi żalu zapadł w sen, w którym usłyszał głos czyniący mu wymówki „Oto nasz żołnierz, który przemierza góry, wspina się na skały, burzy twierdze, który zabija i tnie na kawałki wszystkich swoich wrogów, gdy cieszy się pomyślnością, a potem nie ma ani odwagi, ani ramion, ani nóg w przeciwnościach. To lew w czasie pociechy i płochliwy jeleń w utrapieniu”. Na te wymówki bł. Suzo chciał płaczem ulżyć zgnębionemu sercu, ale w odpowiedzi usłyszał tylko „nie, żaden mieszkaniec nieba nie darzyłby cię najmniejszym szacunkiem, gdybyś jak dziecko pogrążył się we łzach, osusz oczy i ukaż pogodne oblicze”…
Jak pokazuje przykład bł. Suzo, Pan Bóg z miłości do nas, niejednokrotnie doświadcza nas boleśnie. Tęsknota za Światłością i ogromne pragnienie Jej poznania wymagają, aby być przygotowanym na cierpienie. Tylko w nim widzimy siebie w prawdzie, a także stajemy twarzą w twarz z wrogiem dusz. Tutaj nie ma miejsca na obwinianie i przerzucanie odpowiedzialności na innych.
W Godzinkach śpiewamy, że Maryja jest jak wojsko gotowe do boju, a św. Ludwik pociesza, że Ona dodaje otuchy i męstwa swym dzielnym szermierzom i wiernym sługom Jezusa Chrystusa, którzy walczyć będą za Jego sprawę. Tylko z Nią nie zgubimy się w ciemnościach błędu i nie damy się zwieść kłamstwu, które przychodzi do nas w coraz to nowych przebraniach. Maryja jest strażniczką Światłości strzegącą w nas Swojego Boskiego Syna przed naszą słabością i niegasnącym egoizmem. Jej rycerstwo zapatrzone w swoją Hetmankę śmiało musi zawołać do Niej za św. Ludwikiem: „Zabij w nas życie starego Adama, odrzyj z naturalnych skłonności i miłości własnej, oczyść z plam nieczystości i grzechów a wreszcie, przygotuj ciało i duszę wedle upodobania Bożego i ku najwyższej Jego chwale”.
Pan Jezus stał się Światłem na oświecenie pogan. Ciemność została rozdarta przez blask nadziei, a zadaniem Kościoła wojującego jest tego Światła strzec. Choć wokoło burze, śmiało stawiajmy gromnice w oknach naszych dusz, a wilki nocy, choć będą czyhać na naszą piętę, to w myśl św. Maksymiliana, nie chwycą nas za bary.
W Niepokalanej Współrycerz